O tym, jak pies zamieszkał w kocim świecie…

O tym, jak pies zamieszkał w kocim świecie…

Kostek, czyli nasz „Pies w kocim świecie” zamieszkał z nami pierwszego dnia jesieni w 2016 roku. Przygotowania do tego dnia zaczęły się jednak już kilka tygodni wcześniej.

O tym, gdzie i jak poznałam Kostka możecie przeczytać tutaj: https://kotywewlosach.pl/o-nas/

Taki fajny pies w schronisku. To, co musiałam zrobić, to przede wszystkim przemyśleć jeszcze raz wszystkie za i przeciw. Porozmawiać z Andrzejem (przekonać go;)) i wspólnie podjąć decyzję. To się udało. Pozostała jeszcze jedna, najważniejsza kwestia: czy Kacucha i Kostka da się przekonać do bezpiecznego i dobrego życia pod jednym dachem?

1. Ma być bezpiecznie dla obu stron

Tak brzmiał najważniejszy warunek powodzenia tej adopcji.

O Kostku nie wiedziałam przecież jeszcze za wiele – na tyle, na ile można poznać się w ciągu tygodnia wspólnych zajęć. Widziałam, że Kostek na spacerach w lesie był zainteresowany bardziej światem zapachów, niż żywych zwierząt. To dawało już pewną nadzieję. Nie wyrywał się do umykających wiewiórek. Spotkaliśmy też koty i Kostek w ogóle nie był nimi wtedy zainteresowany. Widział, że są w pobliżu, ale w piękny i sobie właściwy sposób (który potem bardzo pokochałam), zignorował ich obecność.

Takie sytuacje wzbudziły nadzieję na to, że może warto spróbować. Jednocześnie nie dawały pełnej gwarancji, że ta misja się uda. Wciąż byłam dla Kostka tylko kolejną osobą spędzającą z nim czas. Nie znaliśmy się za dobrze, nie miał jeszcze żadnych powodów, żeby mi ufać. Wtedy jeszcze nie wiedział, że będę się starała być dla niego wsparciem. Cała sytuacja nie wyglądała jednak beznadziejnie, a Kostek bardzo zasługiwał na to, żeby dać mu szansę na dom.

Dlatego kiedy wyjeżdżałam z praktyk do domu, wiozłam ze sobą „pocztówkę” – pierwszą wiadomość od Kostka dla Kacucha.

2.”Rozmowa” na odległość, czyli jak ważne są zapachy

To nie była oczywiście zwykła kartka pocztowa. To była skarpetka (oczywiście czysta 😀 ). Przed wyjazdem ze schroniska wygłaskałam nią Kostka na pożegnanie, szczególnie w ważnych zapachowo miejscach na jego ciele, np. za uszami. Właśnie tam, między innymi, psy mają zlokalizowane gruczoły zapachowe. Zapakowałam potem skarpetkę do woreczka, szczelnie w nim zamknęłam i pojechałam do Kacucha.

Po co to wszystko?
Bo zależało mi na tym, żeby Kacuch poznał zapach Kostka, zanim zobaczą się na żywo.

Dlaczego?
Bo zapachy to coś bardzo ważnego nie tylko w psim, ale również w kocim świecie.

Koty w dużej mierze poznają świat za pomocą swojego nosa. Dowodem na to jest fakt, że powierzchnia ich nabłonka węchowego jest około 5 razy większa, niż ludzkiego. Podobnie jak psy, również i koty po zapachu innego osobnika są w stanie dowiedzieć się o nim rzeczy takich, jak jego płeć, wiek, stan zdrowia i stan emocjonalny, np. lęk.

W domu wszystko pachniało dla Kacucha znajomo. W ważnych dla siebie punktach ocierał się, drapał, po prostu „wtapiał” swoją tożsamość w ogólny zapach środowiska, w którym żył. Nowy zapach przywieziony na skarpetce, nie zrobił na nim wielkiego wrażenia – obwąchał skarpetkę przez chwilę, bez większego przejęcia. Nie zachowywał się tak, jakby czuł niepokój związany z tym nowym zapachem. Po takim pierwszym zapoznaniu, skarpetka trafiła z powrotem do woreczka, by jeszcze na jakiś czas zachować pewną intensywność zapachu Kostka. Potem od czasu do czasu wyciągałam ją i pokazywałam Kacuchowi ponownie. Czasami kładłam też na skarpetce ulubione smaczki Kacucha, żeby ten zapach kojarzył mu się miło.

Z upływem czasu zapach Kostka na skarpetce stracił na intensywności, więc przestałam chować ją do woreczka. Zamiast tego przez kilka tygodni skarpetka leżała po prostu w różnych domowych zakątkach. Odtąd nie pachniała już tylko Kostkiem, ale też nabierała domowych aromatów.

Kostka jeszcze z nami nie było fizycznie, a jego zapach już „wtopił się” w ten mały skarpetkowy skrawek świata Kacucha. Kot we włosach nadal mógł czuć się w tym świecie swojo i bezpiecznie. Pozostało jeszcze na spokojnie poprzestawiać mu ten świat.

3. Mapa kociego świata

Koci świat podzielony jest na różne strefy i każda z nich spełnia w jego życiu inną rolę. W innym miejscu je, w innym się załatwia, w innym odpoczywa, w innym najchętniej się bawi, w innym będzie szukał kryjówki, jeśli będzie jej potrzebował. Na trasie pomiędzy tymi miejscami zostawia sobie różne punkty oznaczone własnym zapachem – czy to drapiąc, czy ocierając się, czy nawet słodko tarzając po podłodze.

„Nawet najbardziej urozmaicone środowisko nie pozwoli kotu czuć się w nim odpowiednio komfortowo, jeśli nie będzie dla niego przewidywalne.”
dr Jon Bowen podczas wykładu w Warszawie w 2018 roku

Wraz z zamiarem pojawienia się w domu Kostka, trzeba było wprowadzić kilka zmian i przyzwyczaić do nich Kacucha na spokojnie.

  • Pierwsza rzecz, jaka wydała mi się ważna, to zmiana miejsca, w którym Kacuch je. Dzisiaj wydaje mi się to abstrakcją, ale wtedy jego wszystkie miski znajdowały się na podłodze. Odtąd „wskoczyły” piętro wyżej, na lodówkę. Było to kilka tygodni przed przybyciem do domu Kostka. Chodziło o to, żeby Kacuch przywykł do nowego miejsca jedzenia. Chciałam też uniknąć ewentualnych konfliktów przy misce, gdy Kostek już będzie z nami mieszkał.
  • Drugie strategiczne miejsce, to łazienka, w której znajdowała się kuweta. Tu ustalona została zasada, że do łazienki wstęp będzie miał tylko Kacuch.
  • Podobnie było z sypialnią i łóżkiem, na którym Kacuch spał. Postanowiliśmy, że póki co będzie to miejsce przeznaczone tylko dla niego.
  • Ważne było też zadbanie o to, by miał swoje „bezpieczne miejsca”, do których w razie potrzeby będzie mógł pójść. Według dr. Jona Bowena obecność takich bezpiecznych miejsc ma dla kota bardzo duże znaczenie. Już sama wiedza o tym, że ma się gdzie ukryć może dawać mu poczucie bezpieczeństwa.
  • Ostatnim zadaniem do zrobienia przed przyjazdem Kostka było rozstawienie w domu jego rzeczy: miski, kocyków, obroży, smyczy. Pojawiła się też klatka, która miała na początek posłużyć możliwości spokojnego zapoznawania się oraz bezpieczeństwu podczas naszej nieobecności w domu.

Wszystko po to, by Kacuch na spokojnie mógł „zaktualizować” dobrze sobie znaną mapę świata, w którym żył. Na wszystkie te manewry mój Kot we Włosach reagował dobrze i dzielnie.

4. Co mogłoby pójść nie tak?

„Głosi ludowa mądrość: miej nadzieję na najlepsze, bądź gotów na najgorsze.”

– Andrzej Sapkowski – „Sezon burz”

To jest jeden z moich ulubionych cytatów. Byłam pełna nadziei na to, że wszystko będzie dobrze, ale jednocześnie rozpisałam sobie różne, nawet najczarniejsze i najbardziej absurdalne scenariusze. Ale nie po to, żeby się nimi zdołować i zwątpić w nasze szanse. To było po to, żeby móc im jakoś zaradzić. Na grafice umieściłam te bardziej prawdopodobne i takie, które mogą zdarzyć się najczęściej.
Podkreślam, że mogą, ale wcale nie muszą!

Większość wymienionych wiąże się ze stresem. Wszystko, co już zostało opisane wyżej, ma na celu ograniczenie stresu. Taka nowa sytuacja zawsze lub prawie zawsze będzie niosła za sobą z pewien poziom stresu. Nie chcemy jednak, żeby stres ten był na tyle duży, żeby wpłynął negatywnie na kocie zdrowie. Zresztą i tak, zanim zajdą w domu takie istotne dla kota zmiany – warto wykonać badania krwi i moczu. To pozwoli na wczesne wyłapanie zdrowotnego problemu, jeśli taki występuje. Zdarza się przecież i tak, że na pozór zdrowo wyglądający kot boryka się z jakąś dolegliwością, której objawy są ukryte. One mogą nasilić się nawet przy niewielkim stresie. Dlatego warto sprawdzić kocie zdrowie zawczasu.

Sprawa robi się naprawdę trudna i niebezpieczna, jeśli pies ma wyraźnie łowieckie, a nie społeczne zachowania wobec kota. Tutaj trzeba naprawdę bardzo uważać, bo takie sytuacje kończą się często tragicznie. Najlepiej poprosić o pomoc specjalistę, który oceni tą konkretną sytuację i podpowie, co może w tym wypadku pomóc.

Ktoś mógłby zapytać: „No dobrze, ale właściwie po co to wszystko tak komplikować? Ciocia koleżanki miała 10 kotów i nie traciła czasu na takie szczegółowe zapoznawanie każdego z nich z resztą grupy. Mieszkały sobie razem, no czasem gdzieś nasikały, na łóżko, czy na jej płaszcz, trochę się ze sobą biły. No ale przecież to koty i one tak mają”.

Nie, koty nie mają tak, że sikają, gdzie popadnie! Moim zdaniem, jeśli ktoś żyje ze zwierzętami, to powinien zapewnić im komfort tego wspólnego życia. W dzisiejszych czasach mamy dostęp do szerokiej, wciąż uzupełnianej wiedzy o tym, jak psy i koty postrzegają świat. Dlatego warto porzucić dawne stereotypy i podejść do sprawy z otwartym umysłem. W końcu chodzi o to, żeby fajnie nam się razem żyło pod jednym dachem!

Koniec tego straszenia. Pora na ostatnią część naszej opowieści.

5. Nareszcie razem!

Warunki nie za bardzo pozwalały na pełne oddzielenie od siebie Kostka i Kacucha, ale przez pierwsze tygodnie wspomagaliśmy się klatką. Kostek zostawał w niej pod naszą nieobecność również ze względów bezpieczeństwa. Jeżeli jednak jest możliwość pełnego oddzielenia, to warto tak robić i początkowo tylko wymieniać zapachy między zwierzętami w innych pomieszczeniach. Gdy byliśmy w domu, Kostek szukał u nas wsparcia, gdy nie wiedział, jak ma się zachować. Starałam się zawsze chwalić go za jego spokój wobec Kacucha i utwierdzać go w przekonaniu, że dobrze robi.

Minęło kilka tygodni. Domowe, kacuchowe, kostkowe i nasze zapachy wymieszały się w jeden. Chłopaki po raz pierwszy zostali w domu sami z otwartą klatką. Na początek było to 5-10 minut – ot, musiałam zejść po coś do samochodu. Po powrocie zastałam Kacucha i Kostka spokojnie czekających na mnie. Ja byłam bardziej, niż oni przejęta tym, że wyszłam. 😀 Kolejne takie próby trwały odpowiednio pół godziny, godzinę, 2-3 godziny. Zawsze po powrocie witały nas trochę zaspane, ale wyluzowane, ucieszone zwierzaki. Dom też nie nosił żadnych oznak ich niepokoju albo frustracji – nic nigdy nie było zniszczone, ani pogryzione. Aż zostali sami na cały dzień – z takim samym skutkiem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieją kamerki internetowe – teraz pewnie skorzystałabym z takiej pomocy.

Jedno wydarzenie szczególnie utkwiło mi w pamięci. Kacuch lubił bawić się z nami w aportowanie zwiniętych kulek papieru, np. paragonów. Zawsze wiemy, do kogo przynosi kulkę po to, żeby mu ją rzucić – ociera się zawsze o wybraną przez siebie osobę. Pewnego dnia wybór padł na Kostka. Kacuch przyniósł mu paragon prosto pod łapki i lekko się o niego otarł. Kostek, rzecz jasna, nie wiedział co ma zrobić, więc przeżuł i wypluł kulkę. Raczej żaden z nich nie zrozumiał intencji tego drugiego – dopiero uczyli się wzajemnej komunikacji. Ta sytuacja z paragonem znaczyła dla mnie bardzo wiele – odczytałam to jako przekaz od Kacucha brzmiący: „jesteś już całkiem nasz”.

Wszystkie powyższe wskazówki dotyczące bezpiecznych miejsc, wymiany zapachów na pewno nie zaszkodzą. Cała reszta nie jest gotową receptą – taki sposób sprawdził się u nas, z taką wiedzą, jaką wtedy miałam. Pewnie teraz niektóre rzeczy zrobiłabym trochę inaczej. Inny kot czy pies mógłby potrzebować więcej czasu, niż Kacuch i Kostek. Należy przede wszystkim pamiętać o poniższej zasadzie.

„Najważniejsze, to obserwować reakcje zwierząt i przechodzić do kolejnych etapów wtedy, kiedy one czują się komfortowo i bezpiecznie.

J. Bradshaw, S. Ellis – „Naucz się, kocie: jak sprawić, by ludzie i koty żyli razem szczęśliwiej”
Pies i kot pod jednym dachem

Teraz, w 2022 roku, nieco odświeżam ten tekst. Kacuch i Kostek nie są może najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Natomiast wiedzą o sobie sporo. „Czytają się” nawzajem doskonale i nieraz jeden z nich pomaga mi zrozumieć tego drugiego. Łapię również te momenty, gdy w naturalny sposób ułożą się i grzeją obok siebie, np. w chłodny wieczór. To nie jest rzadkość, ale też nie zdarza się codziennie.
Kiedy widzę, jak Kacuch i Kostek tak sobie razem śpią głęboko i spokojnie, wtedy myślę: było warto.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *