Początek kociego życia
To, jak dorosły kot będzie sobie radził w kontaktach z ludźmi, w dużej mierze zależy od tego, jak wyglądało jego dzieciństwo. Nie chodzi nawet o bardzo traumatyczne przeżycia – te bez wątpienia wpływają na późniejsze zachowanie kota, jego brak ufności i pewności siebie. Jednak kot wcale nie musi zaznać od człowieka żadnej krzywdy, by być nieufnym i mieć trudności z nawiązaniem relacji. Wystarczy, że nie doświadczył w ogóle obecności człowieka w odpowiednim momencie swojego życia.
➡️Już w latach 80. XX wieku ustalono, że najlepszy czas na dobre kontakty kociąt z ludźmi przypada w wieku od 2. do 7. tygodnia życia, a więc dosyć wcześnie.
➡️Nie chodzi jednak o to, by już dwutygodniowego kociaka zabierać od mamy i rodzeństwa i odtąd osobiście się nim zajmować – kocięta potrzebują być przy kociej mamie przynajmniej do ukończenia 3. miesiąca życia (czyli do minimum 12. tygodnia). Co ciekawe, w maju 2022 nastąpiła zmiana w regulaminie Federacji Felis Polonia – odtąd kocięta mogą opuszczać hodowlę najwcześniej po ukończeniu 14. tygodnia życia. Coraz więcej hodowców decyduje się jednak na wydawanie kociąt do nowych domów po ukończeniu nawet 16. tygodnia.
Człowiek, choćby bardzo się starał, nie jest w stanie nauczyć kociaka tego, jak naprawdę być kotem – tego uczy go jego mama oraz zabawy z rodzeństwem. Niestety, takie „szczęśliwe dzieciństwo” to zjawisko rzadko spotykane w kocim świecie, poza dobrymi hodowlami (będziemy to podkreślać na każdym kroku: nie negujemy świadomego i kontrolowanego rozmnażania kotów przez profesjonalnych hodowców, zapewniających kocicom i ich potomstwu odpowiednią opiekę).
W przypadku rozmnażających się bez kontroli niekastrowanych, często też wychodzących kotów, sprawa robi się bardziej skomplikowana. Wcale nie tak mało spośród mruczących nam teraz do snu kotów zostało wcześniej poturbowanych przez życie (nawet niekoniecznie w dosłownym znaczeniu tego słowa). Niektóre ich zachowania mogą wynikać właśnie z tych wczesnych doświadczeń (lub ich braku), jak również ze zbyt wczesnej rozłąki ze swoimi kocimi, rodzonymi mamami. My z Kacuchem też wiemy coś na ten temat.
Wydaje się, że Kacuch dosyć wcześnie rozstał się ze swoją mamą i rodzeństwem (o ile w ogóle je miał). Nie wiadomo nic poza tym, że w momencie znalezienia był brudny i głodny. Dużo z początku miauczał dosyć wysokim, płaczliwym głosem. Brudny, opuszczony przy drodze i bardzo głodny. Miał może dwa, a może trzy miesiące, gdy do nas trafił – i właśnie ta miesięczna różnica, choć wydaje się, że to nie tak dużo, okazuje się być kluczowa dla rozwoju młodego kociaka. Od tamtej pory Kacuch wprawdzie przestał być bezdomnym kotem, ale został też pozbawiony możliwości uczenia się kociego życia. Ominęły go dalsze zabawy z rodzeństwem, podczas których kociaki nie tylko rozwijają umiejętności łowieckie, ale także uczą się prawidłowej komunikacji między sobą. Zaczynają się bawić od około 3. tygodnia życia i w miarę wzrostu bawią się ze sobą coraz więcej, przy czym mocniej „rozkręcają się” w tym temacie między 9. a 14. tygodniem ich życia. Według Johna Bradshawa to potwierdza fakt, że kot domowy jest zwierzęciem społecznym, a nie samotniczym, jak wcześniej sądzono.
Poza tym, odseparowanie od matki może powodować u kociąt (jak również u innych ssaków), zwiększenie poziomu kortyzolu, czyli hormonu stresu, we krwi, co z kolei wpływa na dalszy rozwój ich układu nerwowego. W efekcie koty, które zbyt wcześnie straciły kontakt z mamą, mogą być bardziej nadpobudliwe, zwłaszcza w sytuacjach, które są dla nich trudne. Może to właśnie zbyt wczesne rozdzielenie z mamą to jedna z przyczyn posądzania kotów o „złośliwość”? Czasem ktoś chce, żeby kot zachowywał się tak, a nie inaczej, a jeśli tak się nie dzieje, to mówi się wtedy, że kot „robi mu na złość”. Dobra wiadomość, poparta nauką, jest taka: koty nie robią ludziom na złość!
Przygarniając Kacucha, niewiele jeszcze wiedziałam na ten temat, nie wpadłam też niestety na pomysł adopcji drugiego kociaka w podobnym wieku. Został on więc kocim „jedynakiem” śpiącym w moich włosach już od pierwszej nocy. Nawet ta chęć spania we włosach mogła początkowo wynikać z tego, że potrzebował jeszcze swojej kociej mamy.
Pierwszej nocy najpierw długo nie mógł się uspokoić i płaczliwie nawoływał, aż przyszedł do mnie, wtulił mi się we włosy, ugniatając przy tym łapkami tak, jak robią kocięta, gdy jedzą mleko od swoich mam. To ugniatanie było zachowaniem, które już znał i chociaż nie miał już obok swojej kociej mamy, to dzięki temu emocje trochę mu opadły i po jakimś czasie uspokoił się – resztę nocy już przespał. Był zmęczony zmianami i długą podróżą do swojego nowego domu. Tamten dzień to w ogóle było bardzo dużo, jak na takiego małego kociaka.
Wspomnieliśmy również o tym, że zbyt wczesne zniknięcie matki powoduje u kociaka stres, który z kolei wpływa na rozwój jego układu nerwowego i już jako dorosły kot może on reagować pobudliwie na różne, trudne dla niego sytuacje. Zbierzmy w całość kilka rzeczy, jeśli chodzi o Kacucha: za wcześnie rozstał sie z mamą (na co nie mieliśmy wpływu). Odtąd był już kocim jedynakiem, bez rodzeństwa, z którym mógłby się bawić i nabierać tzw. kompetencji społecznych (czyli prościej: uczyć się tego, jak być kotem na 100%). Do tego wszystkiego dochodzi taka okoliczność, że niedługo potem przeprowadziliśmy się do innego miasta i przez jakiś czas (ten najbardziej istotny w rozwoju kociaka) w naszym domu prawie nie pojawiali się goście – znał dobrze tylko mnie i Andrzeja, nie spotykając za często innych ludzi. Skutek jest taki, że jesteśmy do siebie mocno przywiązani. Potrzebował i nadal potrzebuje sporo naszej uwagi, chętnie do nas „gada”, chodzi za nami po domu, mrugamy do siebie, gdy spotykają się nasze spojrzenia. I wiem, że to są zachowania i sytuacje takie wybitnie „nasze”. Mam takie wrażenie, że lubi spędzać z nami czas. Nie nauczył się jednak tego (a raczej – MY go nie nauczyliśmy), że inni ludzie też mogą być fajni. Dlatego to trudna dla Kacucha sytuacja, gdy są u nas goście (nie oznacza to, że nie lubimy mieć gości). Nie każda sytuacja jest dla niego tak samo wymagająca – to zależy od różnych rzeczy i wygląda teraz trochę inaczej, niż kilka lat temu. Nie jest kotem, który się chowa, lecz razem z nami wita w progu. Starannie też każdego obwąchuje, a nawet się ociera (ale w tej sytuacji to prawie nigdy nie jest zaproszenie do pogłaskania).
Kacuch to idealny przykład kota, o którym ktoś z zewnątrz mógłby powiedzieć: on jest złośliwy. Ale jeśli spojrzymy na jego sytuację pod kątem tego, co napisałam wyżej – ciężko jest go winić za to, że jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej. On uczył się życia będąc pozbawionym istotnych elementów tej nauki, ja z kolei dopiero przy nim uczyłam się kociego świata od wewnątrz i na co dzień, a nie tylko – jak to było zanim go poznałam – okazjonalnie i w teorii. Choć nie zawsze od razu rozumiałam, o co może mu chodzić, to nie było ani jednej sekundy w ciągu naszego prawie już siedmioletniego wspólnego życia, żebym pomyślała o nim, że robi coś na złość. Prostsze wytłumaczenie jego zachowań prędzej czy później się pojawia, nawet, jeśli muszę pomyśleć o tym trochę dłużej.
Źródła:
Bradshaw J.: Zrozumieć kota: na tropie miauczącej zagadki. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2015
Polska Federacja Felinologiczna Felis Polonia: https://www.facebook.com/FelisPolonia